Synalek

Data:

Tak jak całe lata wcześniej, tak i teraz, „Kevin sam w domu” pozostawiony jest po raz kolejny. Dając niezłego łupnia lokalnym świątecznym bandziorom, nasz mały sadysta wywoływał i chyba nadal wywołuje i wywoływać będzie uśmiech na twarzach kolejnych pokoleń dzieci, a także ich rodziców i dziadków. Komu w końcu przyszłoby do głowy, że mały niewinny Kevin mógłby ranić innych ludzi świadomie… A gdyby okazało się, że pod maską niewinnego chłopca skrywa się sadysta mogący śmiało uchodzić za małego prymusa sztuk spod znaku Hannibala Lectera? Miałoby oczywiście to swoją wymowę, w końcu pozory mylą. Kevin mógł przecież rozkoszować się katowaniem swych ofiar…

 goodsonDo tytułowej roli „Synalka” nie bez powodu zaangażowano największą dziecięcą gwiazdę przełomu lat 80-tych i 90-tych. Któż inny lepiej poradziłby sobie z rolą anty-Kevina, jeśli nie on sam? Wybór Macaulaya Culkina był oczywisty i nie trzeba tu specjalnie wytężać umysłu, by zorientować się, że rola sadystycznego chłopca była napisana specjalnie pod niego. Wróćmy jednak do samego filmu…

Mark Evans (Elijah Wood) przeżywa rodzinną tragedię. W wieku jedenastu lat na zawsze traci swoją mamę. Jack (David Morse) postanawia zostawić syna pod opieką rodziny swego brata, gdzie u boku kuzyna Hennry’ego (Macaulay Culkin) Mark będzie mógł odzyskać psychiczną równowagę. Sielanka wydaje się być niezakłócona. Matka Henry’ego (Wendy Crewson) wypełnia Markowi wewnętrzną pustkę, zaś Henry, no cóż, wydaje się być po prostu lekkoduchem i nieco rozpuszczonym dzieciakiem. Kłopoty zaczynają się, gdy mały Henry, zaczyna wykazywać cechy psychopaty, a co jakiś czas rzucony z ust niewinnego chłopca tekst mrozi krew w żyłach i zaskakuje nie mniej niż najbrutalniejsze filmy gore. Psychopatyczny taniec szaleństwa i braku skrupułów idzie w parze z diabelną inteligencją – skojarzenia ze wspomnianym Lecterem są jak najbardziej na miejscu.

Weterani kina i desek teatru nie mieli wielkiego pola do popisu, pierwsze skrzypce gra tu młodsze pokolenie. Złożoność i motywacje głównych bohaterów sprawiają, że dziećmi w tym filmie są raczej niczego nieświadomi rodzice, a nie ich małe pociechy. „Synalek” jest przy okazji niezłym popisem zdolności świetnie rokującego Macaulay’a Culkina. Chłopak pokazał kawałek solidnego rzemiosła, zresztą nie gorzej spisał się Wood, choć on akurat miał zadanie ułatwione z racji wrodzonej mimiki niewinnego dziecka – kilka lat później udowodnił jednak, że również i on potrafi zagrać psychopatę z prawdziwego zdarzenia.

Tegoroczne święta, choć nadal z „Kevinem”, mogą być inne niż dotychczas. Film jest pozbawiony wszelkich dłużyzn, przez co ogląda się naprawdę nieźle. Dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji zobaczyć, gorąco polecam.

Zwiastun: